Hodowla kotów Maine Coon ARMENTARIUS PL Joanna Stroba, kocięta rodowodowe

       W moim domu zawsze były zwierzęta. Koty, psy, papugi, rybki, chomiki itd. itp. Z moim tatą byliśmy wielkimi pasjonatami wszystkiego co żyje. Gdy przyszłam na świat, rodzice mieli piękną, czarną koteczkę europejską Jagę. Jagunia na zawsze pozostanie w mej pamięci. Potem była Asta (suczka mieszaniec), z którą spędziłam 15 cudownych lat. Po jej odejściu poszukiwałam psiaka, który byłby jak najbardziej zbliżony do niej wyglądem. Wybór padł na owczarka szetlandzkiego i w ten sposób w lutym 2002 roku zamieszkała ze mną Bonnie - cudowna, pacyfistycznie do świata nastawiona sunia (możecie ją Państwo odwiedzić na stronie www.szetland.pl).
       Natomiast w roku 2005 zamieszkał z nami ON - Invar Blaze Alterhouse*Pl. Mały trzpiot, który natychmiast zdobył nasze serca. Pierwszy maine coon w naszym domu. Chłopak, który zawsze ma nam dużo do powiedzenia ... Patrząc z perspektywy czasu to właśnie on spowodował, że pokochaliśmy maine coony i obecnie nie wyobrażamy sobie życia bez nich.

       W 2007 roku zamieszkała z nami cudowna kotka w kolorach nieba - DK*Ankicoon’s Colombine (w domu zwana Sofie lub Zosia). Dziewczyna z charakterem - prawdziwy nieustraszony „wiking”, a jednocześnie wielki pieszczoch! Ann i Kim bardzo Wam dziękujemy za naszą cudowną księżniczkę.

       Latem 2008 roku nasz dom zaroił się od maluchów rasy maine coon. Do rodziny dołączyli Juicy i Eddie. Dwa cudowne kociaki, które wywróciły nasz świat do góry nogami.       Juicy – FIN*Escape’s Juicy Lucy to koteczka, dla której doba jest zbyt krótka. Jest tak zajęta wieloma fascynującymi sprawami wokół, że nie ma czasu na nic. Psoty, psoty, psoty to jedyne co ma w głowie. Potrafi wylewnie opowiadać o tym co ją spotkało i co się działo w jej życiu gdy nas nie było…Jaana jak mamy Ci dziękować za ten promyk szczęścia w naszym życiu? Ogromne dzięki!

       Wreszcie Eddie – DK*Wytopitlock Don Eduardo. To maine coon, na którego długo czekaliśmy i było warto! To kocur, który uwielbia zabawę, jedzenie ale również zawsze znajdzie czas na pomyślenie nad sensem egzystencji ;-) Mruczy niemal nieprzerwanie, nawet weterynarza wita głośnym mruczeniem! Uwielbia się przytulać i zawsze jest obok. Charlotte i Anette bardzo dziękujemy, za to, że Eddie może być częścią naszego życia.


www.armentarius.pl